Logo pl.horseperiodical.com

Last Lick: Jak poznałem mojego psa

Last Lick: Jak poznałem mojego psa
Last Lick: Jak poznałem mojego psa

Wideo: Last Lick: Jak poznałem mojego psa

Wideo: Last Lick: Jak poznałem mojego psa
Wideo: Dzień z życia mojego psa *ŻYCIE GACUSIA* - YouTube 2024, Kwiecień
Anonim
Last Lick: Jak poznałem mojego psa
Last Lick: Jak poznałem mojego psa

Była prawdopodobnie jednym z najmniej atrakcyjnych psów, jakie kiedykolwiek widziałem. Krótkowłosy szczecinowaty czarny, średni wzrost, z długim, cienkim ogonem (łysiejącym) i jednym uchem, które wygięło się w górę, drugie ugięło się na pół. Smutny wyglądający kundel, pomyślałem, z kilkoma oczywistymi cechami odkupu.

Zauważyłem ją idąc przez hol schroniska w Connecticut, gdzie zgłosiłem się na ochotnika kilka godzin w tygodniu. Przywieziono ją z parkingu, delikatnie popychano w kierunku drzwi sekcji dla psów, z której wydobywał się gromki szczekanie i skomlenie. W moim schronisku starałem się trzymać z dala od psich bud, ponieważ zbiorowe, rozpaczliwe domaganie się uwagi złamało mi serce.

Coś w tym psie zmusiło mnie jednak do ponownego rozważenia. Moje obowiązki kota zakończyły się, wziąłem głęboki oddech i wszedłem w pandemonium hodowli. Zajęci byli wolontariusze; był czas karmienia i świeżej wody, a niektóre psy przychodziły z ostatniego wieczornego spaceru. Szedłem powoli w górę iw dół po rzędach bud, szukając kundla. Ogony machały i machały; maluchy skoczyły w powietrze, próbując zostać zauważonym; inni kręcili się i kręcili. Większe psy stały na tylnych łapach, niektóre trzymały w ustach swoje zabawki. „Spójrz na mnie!”, Wszyscy wydawali się mówić. "Wybierz mnie!"

Ale tam była - zwinięta w najdalszy kąt swojej hodowli, drżąc od czubka długiego nosa do końca tego śmiesznego ogona. Jej oczy były ściśnięte, rzęsy drżały. Moje serce zakołysało się w piersi z litością. Wyciągnąłem rękę, przeciągając się przez kraty, próbując ją skusić do przodu, ale ona się nie poruszyła. Nigdy nie widziałem, żeby pies wyglądał na bardziej zdesperowanego.

Nagle odwróciłem się i poszedłem znaleźć wolontariusza. Czy wiedziała coś o psie? Nie bardzo, powiedziała mi. Polityka schroniska polegała na utrzymaniu ich hodowli. Za każdym razem, gdy była pusta przestrzeń, odwiedzali inne schroniska i proponowali zabranie każdego pojedynczego psa, z którym trudno było im znaleźć dom. Ten mutt, o imieniu Georgie Girl, spędził ostatnie sześć lat w Yonkers w zakładzie bez zabijania, dzieląc hodowlę z siedmioma innymi średnimi, wszystkimi czarnymi muttami. To musiał być rzadki szczęśliwy dzień dla Georgie Girl, kiedy została wybrana na przyjazd do Connecticut.

W ciągu kilku godzin schronisko uwolniło Georgie Girl pod moją opiekę. Podpisałem papiery, zapłaciłem pieniądze i poszliśmy do domu. Była zmęczona i przygnębiona; wydawało się, że była całkowicie zepsuta. Jej ogon zwinął się mocno między nogami, trzęsła się i drżała ze strachu. Wewnątrz, wypuszczona na długo z ograniczenia smyczy i metalowych prętów, oszalała. Podskoczyła do okien, łapiąc się, by uciec, przerażona w smutnych, brązowych oczach. Jedynym sposobem, by ją uspokoić, było wsadzenie jej z powrotem do mojego minivana. Tam, w tylnej części Odysei, otoczona kołdrami i poduszkami, jedzeniem i wodą, spędziła pierwszą noc.

Georgie Girl spędziła całe trzy tygodnie mieszkając w moim minivanie Hondy. Każdego dnia trochę się bała wielkiego świata na zewnątrz. Wyruszyliśmy - na smyczy - na podwórze na krótkie spacery, ale ona zawsze szarpała mnie z powrotem w bezpieczne miejsce, samochód, jej zastępcza hodowla.

Pewnego dnia, tuż po wyłożeniu pierwszego śniegu, ziemia i płatki wirowały w powietrzu, wsunąłem smycz z kołnierza Georgie. Stała, patrząc na mnie, jak zwykle ogonem, ciasno między nogami. Rozejrzała się powoli po ogrodzie i uniosła nos do powietrza, a potem znów spojrzała mi w oczy. To było teraz albo nigdy, pomyślałem. „Dalej”, powiedziałem jej. „Teraz jesteś całkiem bezpieczny. Żyć trochę!"

Śnieg zaczął osiadać na jej czarnym płaszczu. Nagle jej zabawnie wyglądający ogon wystrzelił w powietrze i zaczęła biec. Pobiegła w kółko, kręcąc się dookoła i dookoła, aż pomyślałem, że musi się przewrócić z zawrotami głowy. Rozszarpywała się, tarzała i skakała, skakała i skakała z radości. Wpadłem w łzy ulgi.

Georgie Girl mieszkała w naszym domu przez osiem lat. Nigdy nie odzyskała pełnego zaufania do ludzi, ale była kochającym, szczęśliwym psem, który przyniósł nam wiele szczęścia. Każdego dnia chodziliśmy na długie spacery do odległych miejsc, gdzie mogła odskoczyć do treści swojego serca, nadrabiając wiele lat przymusowego uwięzienia w miejscu, w którym zapomina się o psach.

Zalecana: